Dlaczego wszyscy moi mężczyźni to hipokryci?


Minęły dwa miesiące od mojego ostatniego wpisu, który wywołał niemałe oburzenie, ze strony płci pół-pięknej. Bardzo dobrze, tak miało być, wszystko było zgrabnie przemyślane. Może przez tą złość na uderzenie w Wasze ego, jesteście teraz lepsi. :*
Jednak przejdźmy do sedna moich dzisiejszych wypocin. Temat dzisiejszej pogadanki brzmi – dlaczego wszyscy moim mężczyźni to hipokryci? Przedstawię Wam autentyczną sytuacje, która miała miejsce około miesiąca temu. Oczywiście, bez ujawniania danych personalnych, niemniej jednak chcę ją ujawnić, bo jestem wkurzona i bardzo poirytowana. Sytuacja nie ma miejsca po raz pierwszy i pewnie nie tylko mnie przytrafiło się coś podobnego, dlatego usiądź wygodnie w fotelu i do czytania!
Miałam kiedyś takiego przyjaciela, kochanka, faceta? Ciężko stwierdzić, bo równie dobrze można skwitować tą relacje mianem „to skomplikowane” ustawiając sobie status na Facebooku. Te wszystkie skomplikowane rzeczy między nami trwały dobre dwa lata. On przeżył mój związek, ja jego inne wybryki, ale tak czy siak zawsze wracaliśmy w jedno miejsce, no dobrze dwa – u mnie albo u niego. Wspólni znajomi jakoś nie bardzo nam przeszkadzali, a wręcz kibicowali, żeby w końcu coś poważnego z tego wszystkiego wyszło. I uwierzcie mi lub nie, zapierałam się przed tym rękami i nogami, nie chciałam się przyznać przed samą sobą, że dla mnie to nie jest już tylko zabawa. Dwa lata, udawałam przed sobą, że wykorzystuje go równie tak bardzo, jak on wykorzystuje mnie. Tylko, że to ja byłam na każde skinienie, na każdą wiadomość, nie ważne która godzina w nocy była.
Nie tylko on był bez winy, bo ja swoją szansę równie zgrabnie spierdoliłam na samym początku. Daje sobie rękę uciąć, no może mały palec, że gdybym wtedy odczytała dobrze znaki i skupiła się na nim, na wiadomościach i wszystkich drobnych rzeczach, a nie latała wszędzie i nigdzie, to ta historia inaczej by się skończyła.
            No ale skończyła się inaczej. Nie widziałam i nie słyszałam, a potem płakałam. Płakałam, bo po blisko dwóch latach zaczęło się psuć, kobiety czują takie rzeczy, kiedy facet leżąc obok Ciebie, jest tak naprawdę bardzo daleko. A stało się tak, że poznał kobietę, z którą zaczął się spotykać, a głupia ja właśnie wtedy przyznałam się do uczuć jakimi go darzę. Notabene, jak tak teraz na to patrzę to i wobec niej nie był do końca szczery, no ale dwie kobiety w jednym czasie – co to dla faceta. Jak się domyślacie, bajki i księcia na białym koniu z tego nie było. Cóż nawet nie wylałam tylu łez, choć ból był przeogromny, bo straciłam jednocześnie przyjaciela, jedynego i najlepszego jakiego tutaj miałam. Żeby nie myśleć, nie wiedzieć i nie widzieć, uciekłam – 2 tysiące kilometrów od Krotoszyna. Po powrocie było już dobrze, już nie czułam, nie bolało.
Chyba jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, nie pamiętam dokładnie albo po, spotkaliśmy się na domówce, bo wspólni znajomi dalej są znajomymi. I właśnie wtedy zaczęła się ta cała HIPOKRYZJA. Już wyjaśniam, dlaczego. Serio, rozumiem picie, alkohol i inne używki, ale czy kochając drugą osobę powinno się myśleć o dobraniu do majtek innej kobiety? I to jeszcze tej samej kobiety, której uczucia zbeształem i nawet nie przeprosiłem? Boże, to jest takie żenujące, że aż śmieję się pod nosem pisząc te słowa.
A to jeszcze nie wszystko! Bo nasz król hipokryzji wrócił na dobre, przynajmniej starał się wrócić jeszcze przed rozpoczęciem pandemii. Bez słowa wyjaśnienia i nawiązania naszej kłótni, do tego, że nie odzywał się około 7 miesięcy? Nagle chciał wrócić, jak gdyby nigdy nic, tymi samymi tekstami, zachowaniem, liczył na to, że nagle rzucę wszystko i padnę mu w ramiona, a w jego głowie najpewniej na kolana.
No i się chłopak przeliczył. Dzięki Bogu, że nie dałam się nabrać. Szanowny Pan zarzekał się, że jest już samotny i dziewczyny nie posiada, a mi nawet przez chwilę przeszła myśl, że może zmądrzał…może zrozumiał…a może po prostu znudziła mu się prawa ręka? Na jego nieszczęście pracuje w miejscu, w którym się pojawia i na jakieś 99% to JA będę wtedy nalewać mu piwo.  Hah, nie zgadniecie z kim hipokryta się pojawia, mianowicie z dziewczyną, tą samą dziewczyną, której rzekomo nie ma. I tylko jedno mnie zastanawia. Jak może nie czuć krępacji, przede mną, przed nią, świadomy tego, że doskonale wiem kim ona jest, świadomy swoich słów i innych występków może patrzeć nam w oczy i głupio się uśmiechać.
I właśnie tak drodzy Panowie (ale Panie również) tworzycie z drugiej osoby potwory, bez uczuciowe zombie, które nie potrafią już nikomu innemu zaufać, wielkie brawa dla Was!
A w tej całej sytuacji, pisząc o niej nie czuje się winna, nie czuje się zażenowana, bo cholera nie wiem czy mam coś wypisane na czole, ale spotykam samych hipokrytów, z tego typu zagrywkami. I nie tylko ja, ale bardzo dużo dziewczyn wie o czym mówię i rozumie, jak bardzo jestem w tym momencie wkurzona.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę miłego weekendu.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wywołana do odpowiedzi

W końcu. miłość.

Karma (NIE) wraca