Posty

Wyświetlanie postów z 2017

"Nie pożałujesz..."

Jako barmanka mam nikłą przyjemność obsługiwać różnego rodzaju klientów. Pewnie to co napiszę, spotkało niejedną dziewczynę w tym fachu. Jest pewien rodzaj klientów, starszych Panów, którzy myślą, że są "panami życia". Tak naprawdę są nikim. Traktują każdą zadbaną dziewczynę/kobietę jako potencjalną dziwkę. Dlaczego? Bo mają pieniądze, bo mają wrażenie, że wszystko im wolno. "Masz jak wrócić do domu? Odprowadzę Cię, nie pożałujesz..." - sami dopowiedzcie sobie resztę, co autor miał na myśli.  Taki tekst miałam nieprzyjemność dzisiaj usłyszeć. Każda kelnerka, barmanka chociaż raz miała okazje usłyszeć coś podobnego. Nie czujemy się z tym dobrze, czujemy się źle. Chociaż miałabym ochotę owego Pana sprowadzić do parteru - nie mogę, mogę się tylko uśmiechnąć. Zastanawiasz się wtedy, czy może facet nie ma racji?  Osobiście, poczułam się bardzo urażona. Za każdym razem kiedy wlepia we mnie wzrok taka (nie będę się hamować) obleśna świnia, chcę mi się rz

that dress is karma

Obraz
Wierzysz w znaki?  Ja wierzę. Przytoczę sytuację, która zdarzyła mi się wracając autobusem Mielno-->Koszalin i wplotę w to trochę moich przemyśleń. Nie opublikowałam tutaj niczego od dłuższego czasu, może nie miałam czasu, może nie miałam "weny", w każdym razie była posucha.  Dzisiaj kiedy na zegarze widnieje 7 rano,  ja dopiero wróciłam do domu, a nogi uginają mi się od zmęczenia, nie mogę spać, za dużo myśli. Układałam każde zdanie już w pociągu. Ale do sedna. Mogę śmiało powiedzieć, że przypadki się nie zdarzają. Dlaczego? Otóż wracając owym autokarem, siedząc na walizce ledwo "ładując się" do transportu, nie spodziewałabym się, że obcy mi zupełnie mężczyzna, którego widziałam pierwszy raz w życiu i pewnie też już go nigdy nie spotkam, powiedział mi rzeczy, które potrzebowałam usłyszeć, które mówił w ogóle mnie nie znając, nie znając sytuacji, która mnie obecnie dręczyła. Postaram się spisać wszystko co powiedział, dlatego że lepiej nie ujełabym w s

trauma

Czy zdajemy sobie sprawę jak wielkie piętno mogą na nas pozostawić wydarzenia z dzieciństwa?  Oglądałam parę dni temu pewien film. W pewnym momencie łzy same zaczęły napływać mi do oczu,  z oczu które były rozpalone z wściekłości. Byłam zła, bolało mnie to co widzę.  Co zobaczyłam? Niby coś banalnego, powszechnie znanego - gwałt. Stary oblech, przyjaciel rodziny, przyjaciel ojca wykorzystuje seksualnie małą, może pięcioletnią dziewczynkę. Musiałam przez parę dni przetrawić w głowie ten film. Musiałam przemyśleć tę scenę i moją reakcję. To przecież "normalne", do takich sytuacji dochodzi na co dzień. No własnie. To stało się normalne, a my nie potrafimy tego wyplenić. Coraz częściej sytuacje są zamiatane pod dywan, cały czas małe skrzywdzone dziewczynki boją się mówić o tym co im się przydarzyło. Skąd moje poruszenie? Jak wiadomo, jestem bardzo wrażliwa jeśli chodzi o łamanie praw kobiet, o wykorzystywanie nas dla wszelakich potrzeb. Ale w tym momencie wyo

zanim

Miesiąc to długo. Dla osoby, która zwykła pisać choćby drobne teksty codziennie, to naprawdę bardzo długo. Może nawet zbyt wiele się wydarzyło, żeby cokolwiek sensownego napisać. Sporo czasu spędziłam na szukaniu odpowiedniego tematu, aż w końcu znalazłam, ale sama nie wiem czy dam radę przełożyć wszystko to, co tli się w mojej głowie. Spotkałeś kiedyś kogoś kto zmienił Twoje życie? Przewrócił Twój świat do góry nogami? Pozytywny albo negatywny charakter, po prostu ktoś dzięki komu teraz jesteś inny? Marzenia, plany, cele wszystko się zmieniło i przychodzi moment kiedy zatrzymujesz się, sam na sam w tym biegu i zdajesz sobie sprawę jak inną osobą jesteś teraz, a jaką byłeś za nim pojawił się ten ktoś. Napisałam to bardzo ogólnie, ale mam nadzieję, że każdy zrozumie co chcę przekazać. Trudno sobie czasem uświadomić jak bardzo jesteśmy uzależnieni od drugiego człowieka i jak wielki ma na nas wpływ.  Będąc chociaż przez ten krótki czas poza granicami naszego kraju, z dala

Autodestrukcja

Obraz
      Ten wpis powstawał bardzo długo. Najpierw w mojej głowie, potem na kartce papieru, a dopiero potem tutaj. To co napiszę będzie bardzo osobiste, szczere, może nawet zbyt szczere. Sytuacje i przemyślenia przeplatane realnymi wydarzeniami z życia. Przeczytałam wszystkie wpisy, które wrzuciłam do tej pory. Można z nich wywnioskować, że twarda ze mnie babka, można powiedzieć feministka, która planuje jakąś rewolucje seksualną niczym Wisłocka.  Jaką znakomitą aktorką muszę być, jak wspaniałą maskę przybrałam, że nabrałam na to nawet swoich najbliższych. Powiem, że to dość interesujące jak można zwieść ludzi, którzy twierdzą, że tak dobrze Cię znają, że rozgryźli Cię na wylot. Zawsze słuchałam co ktoś miał mi do powiedzenia po przeczytaniu tych wpisów, wielokrotnie słyszałam, że jestem pewnie nie wyżyta, w ogóle co ja mam w głowie, potrafię oceniać facetów i wszystko tylko pod jednym kątem.  Ale dlaczego? Bo mam odwagę napisać, to o czym inni boją się myśleć na głos? Bo wysta

tak kochać to sztuka

Przestrzegam, dzieci (w każdym tego słowa znaczeniu) nie powinny czytać tego wpisu. Zbierałam się do napisania tego postu kilka dni. Miałam nadzieję, że zostanie opublikowany już tego samego dnia, w którym obejrzałam "Sztukę kochania". Wiedziałam o czym napiszę, cały plan miałam już w głowie. Nagle siadam do laptopa i brakuje mi słów, nie potrafię sensownie złożyć zdań. Są różne opinie na temat tego filmu, mi osobiście bardzo się spodobał. Pewnie większość powie, że był zbyt wulgarny, za dużo scen erotycznych, za dużo nagości. Trochę to śmieszne. Wybierając się na film o rewolucji seksualnej myśleli, że będą oglądać puchate króliczki? Inni znowu powiedzą, że jest prześmiewczy, bo problem jest pokazany w zbyt zabawny sposób. Dlaczego? Myślę, że gdyby był nakręcony zbyt twardą ręką nie dałoby się go obejrzeć, byłby po prostu nudny, zbyt ciężki. Ja osobiście pośmiałam się, ale też i płakałam. Wg mnie film trafiony w punkt. Tak jak mówią komentarze, przydałaby się teraz tak

20 lat minęło...

Witam serdecznie!  Przyszła pora, z racji moich 20tych urodzin, na małe podsumowanie(życia?).  Publikuje post dzień wcześniej (w poniedziałek nie będzie czasu, praca wzywa), tak jak wcześniej przyszłam na świat. Byłam glupia juz za płodu, mogłam się urodzić tego samego dnia co Cristiano Ronaldo, ale cóż spieszyło mi się na ten piękny i radosny świat.  Tak jak pisałam w poście Noworocznym - Nowy Rok, stara Ja -trochę lat mam już za sobą, sytuacji, problemów, a dalej daje się zrobic jak dziecko grające we mgle w ciuciubabke. Można powiedzieć, że ten post to będzie jeden wielki "roast", szkoda tylko, że nikt się nie śmieje.  Mogę śmiało powiedzieć, że ostatnie 4 lata nauczyły mnie pokory, szacunku do pieniędzy i pracy, rozszarpały mi nerwy tak, że czasami nie wiem co jest pięć i ostatecznie zweryfikowały ludzi egzystujacych w okół mnie. Nie wiem czy to na plus czy nie, w każdym razie jestem teraz kimś innym. To smutne. Patrzeć w lustro i nie poznawać siebie samej, prawda

wódka niszczy amatorów, nie terminatorów

Wczoraj ktoś rzucił do mnie tekstem "Ale Ty jesteś zmęczona tym życiem" Cóż... Pracuje średnio po 10h dziennie, czasami więcej, nie mam czasu na swoje sprawy, zdrowie, kontakty damsko-męskie. Jedyne na co mam czas to alkohol. Czasami duże ilości, czasami mniejsze.  Zastanawiam się czy prowadząc studenckie życie, ba pracując w call center da się postępować inaczej? Moja odpowiedź brzmi: NIE. Chyba, że masz nerwy ze stali i osobę, która 24 na dobę będzie Cię motywować i ciągnąć w górę, a nie w dół.  Oczywiście nie mówię, że takie życie jest zdrowe, wręcz przeciwnie powoduje więcej problemów fizycznych itd, itp. ale daje chwilę ukojenia i oderwania. Nie da się funkcjonować bez przerwy, na pełnych obrotach. Chodzisz potem tylko wkurwiony/wkurwiona i wyżywasz się na wszystkim i wszystkich. Kumulują się złe emocje, które potem powodują niepotrzebne konflikty z bliskimi nam osobami, tzw. "hałasy". Odnosząc się do samego tytułu! Każdy pewnie miał wiele pr

Nowy rok, stara Ja

Obraz
Ile było już postanowień noworocznych? Co roku ta sama lista, tych samych kłamstw i pustych nadziei, że coś się zmieni, ja coś zmienię. Pewnie na początku każdy ślepo wierzy, że to co postanowił wykona w stu procentach, pewnie dlatego zawsze drugiego stycznia siłownie pękają w szwach od natłoku nowych fitfreaków. Pewnie dlatego tyle osób od rana wychodzi biegać, żeby w drodze powrotnej skoczyć do cukierni po pączka, pewnie dlatego, dziewczyny na pierwsze imprezy noworoczne ubierają swój dawno zgubiony pas cnoty, pewnie dlatego mężczyźni wiążą krawaty pod samą szyją. żeby udawać gentelmenów, pewnie dlatego co drugi post na Facebooku informuje o roku bez picia, pewnie dlatego ludzie wmawiają sobie, że znajdą męża/żonę, pewnie dlatego single zarzekają się, że są samowystarczalni i lecą po wino. wódę, łychę do monopolowego. Pewnie dlatego... Tylko po co?  Przecież im mniej postanowień, tym mniej rozczarowań, po co się okłamywać, a potem niepotrzebnie denerwować, że jest się beznadzie