20 lat minęło...

Witam serdecznie! 
Przyszła pora, z racji moich 20tych urodzin, na małe podsumowanie(życia?). 
Publikuje post dzień wcześniej (w poniedziałek nie będzie czasu, praca wzywa), tak jak wcześniej przyszłam na świat. Byłam glupia juz za płodu, mogłam się urodzić tego samego dnia co Cristiano Ronaldo, ale cóż spieszyło mi się na ten piękny i radosny świat. 
Tak jak pisałam w poście Noworocznym - Nowy Rok, stara Ja -trochę lat mam już za sobą, sytuacji, problemów, a dalej daje się zrobic jak dziecko grające we mgle w ciuciubabke. Można powiedzieć, że ten post to będzie jeden wielki "roast", szkoda tylko, że nikt się nie śmieje. 
Mogę śmiało powiedzieć, że ostatnie 4 lata nauczyły mnie pokory, szacunku do pieniędzy i pracy, rozszarpały mi nerwy tak, że czasami nie wiem co jest pięć i ostatecznie zweryfikowały ludzi egzystujacych w okół mnie. Nie wiem czy to na plus czy nie, w każdym razie jestem teraz kimś innym. To smutne. Patrzeć w lustro i nie poznawać siebie samej, prawda? Przez te parę lat uleciały marzenia, plany, cele... iskierka, która zawsze była odkąd pamiętam.
To był moment nostalgi, jakoże leżę w łóżku i staram się przeanalizować rok za rokiem, to jest mi przykro (nie wiem czy powinno), przelałam rzekę alkoholu, przepłaklam X nocy, dostałam kopa od życia milion razy, przejechałam się sto razy, sytuacje, na których powinnam się uczyć, żeby nie popełniać tych samych błędów, tak naprawdę nic nie dały. Jestem tak samo glupia jak bylam przed tym wszystkim. Chociaż zastanawiam się czy wtedy nie byłam mądrzejszy niż jestem teraz.
Pamietacie post o mokrych cipkach i facetach bez jaj? Opisuje te sytuacje, staram się przekazywać jakieś przestrogi, a i tak sama łapie się na tych samych błędach. No idiotyzm. My kobiety chyba tak mamy, wciąż i wciąż zataczamy kolo. 
I nagle po 20 latach zimnej i mokrej wojny, znajdujemy się w punkcie wyjścia. Z ręką w nocniku. Przed życiowymi wyborami. Nasuwa mi się jedno zdanie - "być pizda czy mieć wszystko?" Im starsi jesteśmy, tym częściej zadajemy sobie to pytanie.
Zdaje sobie sprawę, że ten wpis jest trochę chaotyczny, może dlatego, że takie były te ostatnie dwie dekady, może powinien właśnie taki być. 
W każdym  razie, leżąc i myśląc nad własnym życiem, mogę stwierdzić, że powiedzenie "uczysz się całe życie, a i tak głupi umrzesz" jest w 100% prawdziwe. Zastanawiam się tylko ile będzie trzeba jeszcze chleba zjeść i solą ran posypać, żeby nauczyć się czerpać radość po prostu z samych siebie i wyciągać wnioski z własnych błędów.

😊😊 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wywołana do odpowiedzi

W końcu. miłość.

Karma (NIE) wraca