Posty

W końcu. miłość.

Obraz
Miłość . Zwykle opisywałam stan, który wydawał mi się tą właściwą miłością, tym pożądaniem, bez którego nie mogłam żyć. Chęcią posiadania drugiego człowieka, która zwykle mnie przerażała i przerastała. Ta miłość, która opisywałam zawsze w moich postach na blogu, ta miłość o której zawsze rozmawiałam z innymi, ta miłość o której powrót prosiłam Boga, ta miłość przez którą robiłam najgorsze i najdziwniejsze rzeczy, ta miłość przez którą i dla której zmieniałam się na gorsze, ta miłość dla której rwałam włosy z głowy i wylewałam morze łez, ta dla której dałabym się zabić, ta miłość dla której ja bym zabiła, ta której kłamstwa były na porządku dziennym, ta miłość - to ból. Zawsze kierowałam się przeświadczeniem, jakie głośno powiedział Keanu Reeves, a mówi ono o tym, że jeśli mianujesz się kochankiem to musisz być wojownikiem, bo jeśli nie walczysz o miłość to jest nic nie warta. Nie. Miłość to nie jest ciągła walka, to nie są łzy i pot i krzyk i strach i gniew i och, wszystko co wywołuje

Wywołana do odpowiedzi

Obraz
  Cześć i czołem!  Witam Was wszystkich moi Drodzy, na wstępie chciałabym zaznaczyć, że ten wpis na blogu miał być zupełnie inny. Miał nosić tytuł "SPOKÓJ" i opisywać stan, w jakim teraz się znajduje i to jak wiele w życiu udało mi się uspokoić. Niestety, z racji faktu, że zostałam wywołana do tablicy, po X wiadomościach na moje prywatne konto, będzie to zupełnie inna historia. Ogólnie, chce mi się śmiać, jednocześnie jestem dość zmieszana i zakłopotana, faktem, że przyszło mi się wypowiedzieć w tej kwestii. Do sedna! Wiecie, że telewizja kłamie? Na ogół tak jest i fakt, faktem w większości przypadków to, co zobaczycie i przeczytacie to bzdury. Ale nie w tym. Cóż, jest taki program w telewizji, ni to o miłości, ni to o pasji, ni to o zawodzie. Jeśli jesteś związany z krowami, czy inną kukurydzą to możesz wziąć w nim udział. Niektórym szczęśliwcom udaje się w nim odnaleźć miłość. Chyba wiecie o jaki program chodzi? Przy okazji ostatniego wyemitowanego odcinka napłynęło do mnie

Karma (NIE) wraca

Obraz
            Choć już od dawna większość, jeśli nie 100% mojego życia pochłania sport, to od dłuższego czasu zbierałam się do napisania tego tekstu. I wciąż do końca nie wiem, o czym powinien być.  Żebyśmy się dobrze zrozumieli - wiem, co chcę przekazać, ale nie wiem czy mogę złączyć te myśli w jeden, spójny tekst. Myślę, że bardziej na miejscu byłoby nagranie podcast 'u, ale póki co, nie ma jak, nie ma gdzie, nie ma czasu. Czasu. Czas. To może zacznijmy od tej "karmy", o której wspominam w tytule.      Szczerze mówiąc, nie wiem czy kiedykolwiek napisałabym coś na ten temat, gdyby nie wczorajsza informacja, która zwaliła mnie z nóg. Jeśli ktoś przeczytał przynajmniej jeden mój tekst, to wie, że nigdy łatwo nie było. Czy ja krzywdziłam? Pewnie tak, ale uczciwie, z głębi serca - mnie krzywdzono częściej i bardziej. I nie - to nie będzie kolejny tekst o tym, jak mi źle i nie dobrze! Nie, nie. Wiedzie mi się, powiedzmy "w porządku", w każdym razie jest OK. Jeśli ktok

Długo wyczekiwana niepodległość

Obraz
      Długo mnie tutaj nie było. Może trochę za długo.  Przez kilka miesięcy wydarzyło się u mnie więcej, niż u innych przez dekadę.   Czy to źle?  A może to dobrze?   W listopadzie, pewnego wtorku wszystko się zmieniło. Jak za pstryknięciem palca wszystko zniknęło, a moje myślenie przestawiło się o 180 stopni. Uczucia wygasły, coś we mnie umarło albo pękło. Pojawiło się coś nowego, dającego nadzieję i ukojenie – wszystko zaczęło nabierać sensu.    Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że tamtej mnie już nie ma. Tamtej łkającej za uczuciami, wciąż nieszczęśliwej, przejmującej się wszystkim i wszystkimi Ilony – już nie ma.  Teraz zmuszam się do płaczu, żeby dać upust emocjom, a i tak zdarza się to bardzo rzadko, najczęściej “w te dni”.   Nie szukam, nie gonię, nie ścigam się z samą sobą. Nie interesuje mnie co dzieję się u innych, nie zabiegam o obecność, jasno i klarownie, bez zahamowań mówię wprost, co mi nie pasuje i doskonale zdaje sobie sprawę, że innym to przeszkadza. Ale jest okej. Ta

Ja i moje naiwne przyjaciółki

Obraz
Ja i moje przyjaciółki „kurwy”. Cykl o wiele bardziej złożony, niż sam tytuł – ale powoli, zacznijmy fragmentem piosenki, wokalistki, artystki, kobiety, zranionej, mądrej i pięknej.   „To nie była twoja wina, ani moja To była wina monotonii Nigdy nic nie powiedziałam, ale to mnie bolało Wiedziałam, że to się stanie   Ty w swoich sprawach, ja robię to samo   Zawsze szukam rozgłosu   Zapomniałeś, kim byliśmy   A najgorsze jest to, że Jesteś zdystansowana, a to napawa mnie niepokojem Nie dałeś nawet połowy, ale wiem, że dałam więcej niż ty   Biegałam dla kogoś, kto nawet dla mnie nie szedł Ta miłość nie umarła, ale szaleje Nie ma już tego, co było Mówię ci szczerze Jesteś zimny jak Boże Narodzenie Lepiej, żeby to już się skończyło Nie powtarzaj mi więcej, że już to widziałam Że cię kocham, ale siebie kocham bardziej   To konieczne pożegnanie To, co kiedyś było niesamowite, stało się rutyną   Twoje usta wcale mi nie smakują   Teraz jest odwro

To miał być ostatni raz, to jest setny raz...

Obraz
Kochałeś kiedyś kogoś, ale nie mogłeś nic z tym zrobić? Nie mogłeś przyznać się do uczucia, które codziennie wypalało Ci dziurę w sercu? Tylko patrzyłeś, jak osoba, dla której dałbyś się zabić szuka po omacku, kogokolwiek innego tylko nie Ciebie? I chociaż tak bardzo chciałbyś stać się niezbędny jej do oddychania, wykrzyczeć swoje emocje – to nie mogłeś, nie mogłeś nawet jej przytulić. Codziennie zakładasz inną maskę, akceptujesz każde słowo, czyn i gest. Przyjmujesz na klatę wszelkie oblegi, obiekcje i złe spojrzenia… a w środku gnijesz, kawałek po kawałku, dzień po dniu. „Jakbym miał w głowie tysiące kawałków potłuczonego szkła”, ta bezsilność przytłacza tak bardzo, że tracisz siły i motywację. Przestajesz jeść, przestajesz o siebie dbać, a wszystko dlatego, że chciałabyś być WYSTARCZAJĄCY. Ile jeszcze poświęcisz? Jak bardzo dasz się upokorzyć? Ja nie wiem, co jeszcze miałabym zrobić, bo pomysłów po prostu mi zabrakło. Myślałam, że jak będę lepsza, chudsza, mądrzejsza, pracowit

Ciemniejsza strona medalu

Obraz
Upadłam. Z hukiem, wyjąc w niebogłosy. Upadłam na kolana, na podłogę w nowym mieszkaniu. Który to już upadek? Nie jestem w stanie zliczyć. To miał być jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu. To miał być nowy początek, zupełnie nowej drogi. To miało być, jak spełnienie marzeń. Tymczasem nie mogę oddychać. Czuje, jak każdy najmniejszy łyk powietrza przekłuwa moje ciało na wylot. Nie mogę przestać płakać, nie mogę zatamować potoku łez, które spadają na podłogę. Nic nie słyszę. Nic nie widzę. W głowie mam tylko jedno, napisane przed chwilą zdanie – „Tak będzie najlepiej, zakończmy to.” Co? Jak to? Dlaczego? Już nie raz miałeś zły humor, już nie raz szliśmy spać w ciszy, to przecież ja chciałam to kończyć tyle razy, że robiła się z tego opera mydlana. Przecież to zawsze Ty mnie zatrzymywałeś? Co się stało? Co się kurwa, do cholery stało?! Próbuje to wszystko wykrzyczeć, napisać – ale nie potrafię. Jestem sparaliżowana. Nie mogę się ruszyć. Tak szybko wybiegłam z auta, żeby nie wyb