Karma (NIE) wraca

     


    Choć już od dawna większość, jeśli nie 100% mojego życia pochłania sport, to od dłuższego czasu zbierałam się do napisania tego tekstu. I wciąż do końca nie wiem, o czym powinien być. 

Żebyśmy się dobrze zrozumieli - wiem, co chcę przekazać, ale nie wiem czy mogę złączyć te myśli w jeden, spójny tekst. Myślę, że bardziej na miejscu byłoby nagranie podcast 'u, ale póki co, nie ma jak, nie ma gdzie, nie ma czasu.

Czasu. Czas. To może zacznijmy od tej "karmy", o której wspominam w tytule. 

    Szczerze mówiąc, nie wiem czy kiedykolwiek napisałabym coś na ten temat, gdyby nie wczorajsza informacja, która zwaliła mnie z nóg. Jeśli ktoś przeczytał przynajmniej jeden mój tekst, to wie, że nigdy łatwo nie było. Czy ja krzywdziłam? Pewnie tak, ale uczciwie, z głębi serca - mnie krzywdzono częściej i bardziej. I nie - to nie będzie kolejny tekst o tym, jak mi źle i nie dobrze! Nie, nie. Wiedzie mi się, powiedzmy "w porządku", w każdym razie jest OK. Jeśli ktokolwiek może mnie teraz zranić, to tylko ja sama.

    Natomiast, ponownie przychodzi w życiu taki czas, w którym gdzie się nie obejrzysz: śluby, rozwody, dzieci, psy, koty, mieszkania, domy... a Ty, zastanawiasz się, co u Ciebie jest nie tak, że wciąż tego nie ma? Umówmy się, z dorosłych rzeczy obecny jest ból kręgosłupa i kredyt. I nie przeszkadza mi brak tych podstawowych, naturalnych, życiowych spraw. Trochę inaczej układam swoje życie. Zaczął przeszkadzać mi fakt, że dobroć, to dobre serce, ta Matka Teresa, którą byłam (i pewnym sensie jestem nadal) nijak się nie zwraca.

Nigdy nie życzyłam nikomu źle. Kiedy ktoś mnie uderzył, nadstawiałam drugi policzek. Miałam miękkie serce, a dupy wcale nie miałam szklanej. Zdradzana, poniżana, totalnie niszczona przez drugie osoby, wciąż wierzyłam w sprawiedliwość i że los, kiedyś się odwróci.

    Tymczasem, kiedy po raz kolejny widzę, że osoba, która mało tego, że niszczyła mi życie - tak, czas przeszły - NISZCZYŁA, zaręcza się, obrączkuje i jest taka szczęśliwa, to szlak mnie trafia. I teraz wyjdzie, że jestem egoistką, otóż TEŻ NIE. Trafia mnie szlak, bo te osoby nadal niszczą życie, ale różnica jest taka, że to nie ja jestem tą ofiarą. Są inne, nieświadome, zdradzane, robione w balona, które nawet nie zdają sobie sprawy, jakie noszą rogi. To mnie denerwuje. Denerwuje mnie fakt, że mogę i nie mogę nic z tym zrobić. Wręcz do szału doprowadza mnie bezkarność takich zdeprawowanych, bez uczuć, bez godności, bez szacunku, bez honoru, bez jakiegokolwiek kręgosłupa jednostek personalnych!

Bo...

Bo nie zdają sprawy, ile trzeba poświęcić by dojść do celu, jaki sobie kiedyś, bardzo dawno temu postawiłeś. Jak niewiele osób pójdzie z Tobą ramię w ramię, jak niewiele osób będzie Cię bezgranicznie kochało i wspierało, jak te krzywdzone osoby.

...




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wywołana do odpowiedzi

W końcu. miłość.