Krzywa zdrady

Ostatnio przeczytałam bardzo interesujące zdanie twierdzące, iż zdrada zaczyna się wtedy, gdy usuwasz wiadomości. W tym samym momencie jeden z odcinków "seksu w wielkim mieście" również poruszał ten problem. Zbieżność obu przypadków skłoniła mnie do stworzenia własnego zdania na ten temat.
Szczerze mówiąc nigdy nie patrzyłam na zdradę pod kątem tego, że zaczyna się od wiadomości, jednak coś w tym jest, bo gdybyś nie miał nic na sumieniu to nic byś nie kasował prawda? Ludzie różnie pojmuja zdradę, dla niektórych  ma miejsce dopiero po przyłapaniu na gorącym uczynku i jedno bez drugiego nie istnieje, tzn.czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Dobre sobie. 
Inni są bardziej konserwatywni, niewinny uśmiech czy flirt juz podchodzi pod zdradę, a co za tym idzie po powrocie do domu jedno wielkie piekło.
Różne są tez tłumaczenia, wymówki lub usprawiedliwienia.: "Byłam/byłem pijany, to był tylko jeden raz,  przecież to Ciebie tylko kocham, nie bylem/byłam pewna co jest między nami, mieliśmy wtedy przerwę" i tak dalej i tak dalej... im dalej w las, tym więcej znajdziemy podobnych przeprosin, tłumaczeń. Nikt jednak nie mówi co czuł w tym momencie, a moim skromnym zdaniem to jest chyba najważniejsze. Co towarzyszyło temu zajściu, czy tylko pociąg seksualny czy jednak coś więcej?  Pewnie ktoś powie, że łatwo mi się mówi, nie wiem jak zareagowałabym w takiej sytuacji, mam też nadzieję, że nie przyjdzie mi tego doświadczyć. Niemniej jednak wydaje mi się, że jeśli w momencie zdrady przekroczymy granicę pomiędzy zwykłym seksem dla seksu  (po prostu pożądaniem), a głębszymi uczuciami,  które by nam towarzyszyły w tej sytuacji, to nie mamy czego szukać u partnera. Dlaczego?  Wiem, partner jest jeszcze nieświadomy tego co się stało, ale jesteś pewny/pewna, że możesz z tym żyć? Wszystko sprowadza się do sumienia i do tego czy chcemy tworzyć coś większego z osobą,  która zdradzilismy z premedytacją i czujemy coś do kogoś innego. Jeśli kogoś kochamy, to wierność nie jest wcale czymś trudnym, a wręcz przeciwnie. Po co zdradzać kogoś kogo kochamy i szukać w innych coś, co już dawno znaleźliśmy?
Oczywiście to tylko moje spojrzenie na problem, jak mówi tytuł "krzywa zdrady", każdy ma inny wyznacznik, jednakże po takim incydencie postawmy się na miejscu zdradzonego i zastanówmy się czy przyjęlibyśmy takie tłumaczenia jak wyżej? W 90% przypadków pewnie nie, ale ludzie są różni.
Czy zdradza się tylko partnera, a może można zdradzić również przyjaciela?
Zyczylabym sobie, żeby nie, niestety można. Ale kiedy nazywać to zdrada? Co trzeba zrobić, żeby przyjaciel uznał, że go zdradziłes? Czy to przejście do przeciwnej drużyny, np. Grając w pokemony?  A może odbicie partnera? Cóż,  różnie to bywa w życiu. Ludzie mają różne charaktery.  Czy zdradzić to nie znaczy zawieść zaufanie albo inaczej, zawieść oczekiwania. Czas, osobiste historie każdego z nas kształtują naszą osobowość, czasem coś potrafi nas zmienić w sekundę,  co powoduje spojrzenie na świat w zupełnie inny sposób, nie zawsze odpowiadający drugiej stronie. Wtedy zawodzimy. Czy na pewno?  Czy nie powinniśmy wymagać od siebie, a później od innych? Każdy ma prawo do zmiany, bo każdy ma inną historie.  Dlatego nie uważam czegoś takie za zdradę. Zdrada wg mnie można nazwać coś innego, m.in. wystawienie w różnych sytuacjach, które powtarza się ciągle, (ostatnio widziałam ten obrazek) imprezowanie z osobami, których podobno się nie lubi, ignorowanie. To nie jest typowa zdrada, oczywiście, że nie, ale zdrada naszego zaufania  (nie zawodzimy), ale zdradzamy je na rzecz chociażby głupiego alkoholu, a co za tym idzie libacji. 
Można stracić przez to wiele osób, jakby się zastanowić, to nie wszyscy muszą postrzegać zdradę tak jak ja, a na pewno nie ta drugą wersje. Mimo wszystko uważam, że każdy jej rodzaj ma coś ze sobą wspólnego. Chcąc nie chcąc ranimy drugiego człowieka, nie dociera to do nas, a może po prostu nie chcemy żeby dotarło? 

https://www.youtube.com/watch?v=HhCLAp9vZ3Y

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wywołana do odpowiedzi

W końcu. miłość.

Karma (NIE) wraca