Ostatni (o przypadkach typów ze złamanym kręgosłupem moralnym) Klub Idiotek

     Witam wszystkich w ten piątkowy wieczór. Już na wstępie wyjaśnię znaczenie pierwszego słowa tytułu. "Ostatni" - ostatni, bo następny wpis będzie o kobietach zołzach, ostatni, bo mam nadzieję, że ostatni raz dałam zrobić się w siusiaka, ostatni, bo próbuje wciąż poznać ostatniego porządnego faceta płci męskiej.

Dzisiaj umieszczę w sumie cztery historię, które będą miały jeden wspólny morał. Zacznę od typów zapominalskich, którzy byli drobnymi przecinkami w moim życiu, a skończę na już ostatnio (widzicie ciągle tytuł się przewija) wspomnianym Romku.

Rozsiądźcie się jak zawsze wygodnie i zaczynamy wylewanie brudów na papier.

    Pierwszych dwóch typków nosi takie same imiona, więc w mojej opowieści dam im nowe życie pod postacią Kordiana, Kordian 1 i Kordian 2. 

To będzie swoisty rachunek sumienia i spowiedź, dlaczego? 

    Ostatnio jest taki trend typu "Śmiejecie się, że jestem sama w Walentynki? Pokażę moją skrzynkę odbiorczą i wszyscy będziecie sami". Ani nie boli, ani nie wadzi mnie ten trend. Spieszę wyjaśnić, bo pewnie właśnie pomyśleliście sobie, jak z resztą nie Wy pierwsi, że jestem rasową sprawczynią rozwodów. Otóż Moi drodzy, nie. Ale mam/znam takich dwóch agentów, którym jakbym tylko zachciała, to zniszczyłabym ich związki w 3 sekundy, już 10. Więc save your tears for another days - bo dzisiaj tego nie zrobię, chociaż kto wie! Dobra, koniec zbędnej gadaniny, przejdźmy do sedna sprawy.

Kordian 1.

    Typka ze złamanym kręgosłupem moralnym, pod nickiem Kordian nr 1 poznałam jeszcze w gimnazjum. Na wstępie od razu dodam, że nigdy nic do niego nie poczułam, poza obrzydzeniem. Już pomijając fakt, że od 10 lat próbuje dobrać się do moich majtek, to od jakoś 5 lat jest w związku. I cały czas, jak Boga kocham próbuje mieć ze mną kontakt i cały czas jest ta sama śpiewka, że przecież jesteśmy kumplami, no super możemy być, ale to nie oznacza, że masz mi niespodziewanie wysyłać swoją knagę do oceny, będąc notabene w związku. I wiecie co, już wliczając, że robi swoją dziewczynę w siusiaka, to kurwa nie ma się czym pochwalić, a i tak to robi. Będę teraz przeklinać, bo nie umiem tego zrozumieć. Czego nie rozumieją kiedy mówię, że mają delikatnie i kulturalnie wypierdalać? Nie wiedziałam, że właśnie na tym polega kumpelstwo, na tym polega skurwysyństwo. Typ jest starszy ode mnie, szanowany, powinien być mądrzejszy, ale tylko ja wiem, jaką jest zakałą. A no i jeszcze uprzedzając wszelkie domysły i pogłoski, takie fotki można dostać za darmo, tak o, odwdzięczać się wcale nie trzeba, nawet prosić nie musisz, po prostu je dostajesz. 

Kordian 2.

    Tu sprawa jest bardziej skomplikowana. Bo z Kordianem nr 2. coś nas kiedyś łączyło. Kiedyś za górami i lasami, licealnymi czasami. I wtedy to była moja wina, że się nie udało, bo wybrałam skurwiela zamiast porządnego chłopaka (tzn. wtedy porządnego). Ostatnio odkryłam, że to trwało, tyle - o ile jeszcze na pierwszym roku studiów, o czym w sumie zapomniałam, chociaż jak widziałam po wiadomościach, to nawet przepraszałam i chciałam coś naprawiać (głupia ja). Ale skończyło się, każdy poszedł w swoją stronę i kontaktu jako takiego nie mieliśmy. Ja zajęta swoimi feminazistowskimi sprawami i układami, a on w związku. No i nagle, po 3 latach, budzę się jakiegoś pięknego poranka, po nocnym ostrym chlanku, a moje oczęta widzą wiadomość (oczywiście na Snapchacie) właśnie od Kordiana nr 2. Co w niej było? Ano same hieroglify, pijackie bazgroły,  na moje pytanie o co chodzi, w odpowiedzi dostałam zdjęcie jego buzdygana :).  Musicie sobie wyobrazić, jak wielkie było moje zdziwienie. No cóż, prawie tak wielkie, jak jego podobno dwudziestocentymetrowy siusiak. Całkiem możliwe, wierzę na słowo, ale nie mierzyłam. Tak czy siak, doznałam prawie udaru i zapytałam, czy nie ma przypadkiem dziewczyny, odpowiedział - NIE. No okej, nie to nie, ale jakby to powiedzieć, nie jestem zainteresowana. Od tego czasu odzywał się do mnie średnio dwa razy w tygodniu, aż spotkaliśmy się na jednej domówce. Dlaczego? Bo mamy wspólnych znajomych, przez których się poznaliśmy. Wiecie, ja do świętych osób nie należę, jak już podkreślałam wiele razy, ale nie tykam zajętych typów. Chciałam z nim wtedy porozmawiać, co on robi mając dziewczynę, niestety się nie udało. Melanż mnie poniósł i najzwyczajniej w świecie o tym zapomniałam. On za to nie zapomniał, rzucać jakiś podtekstów w moją stronę, a no i powiedzieć na głos, że jest seksoholikiem.  Podczas tej kulturalnej popijawki, jego kobieta dowiedziała się, że są tam inne osobniczki płci żeńskiej i rozpętała się wojna, przez co wychodził co 5 minut rozmawiać przez telefon. Na drugi dzień, żeby było mało pojechaliśmy wszyscy na ratującego życie kebsa, tam usłyszeliśmy, że nikt nie może się dowiedzieć, że jest z nami, bo będzie miał jazdy. No jakby, iks de, po co mamy o tym opowiadać? Kiedy odwiozłam wszystkich i wróciłam do domu, dostałam od niego wiadomość, w skrócie - chciałby do mnie przyjechać, ale nie ma samochodu, nikt się nie dowie, no i oczywiście czego to by mi nie zrobił. A na koniec tej śmiesznej historii, parę dni później narobił takiej dramy, że prawie straciłam przyjaciela, wybielając się ze wszystkiego i oskarżając mnie o wszystko co zrobił <3 W podsumowaniu napiszę, co o tym myślę, bo i tak Kordian nr 2. zabrał dużo czasu antenowego, a przed nami jeszcze jeden agent i w końcu mój ukochany Romek.

Temu trzeciemu gagatkowi damy na imię Marian, ładnie, staropolsku, mój dziadek dumnie nosił to imię.

    Poznałam go na studiach, chłopak w moim wieku. Z wyglądu takie 6/10, ale tym razem mówię dobra Ilona, charakter on top. I kurwa pierwszy raz w życiu, cieszę się ogromnie, że nie byłam wobec niego fair. Wyobraźcie sobie typa, który po miesiącu znajomości internetowej wyznaje Wam miłość. Przez chwilę pomyślałam, że jest inny, bo grało dosłownie wszystko, wspólne zainteresowania, poczucie humoru, "inteligientny"... tylko właśnie tą inteligencją zaczął mnie wkurzać. Jestem osobą, która bardzo długo budowała poczucie własnej wartości i nie dam sobie wmówić, że jestem głupia, a przy nim właśnie się tak czułam, czułam się gorzej. Przez to coś zaczęło nie grać, zaczął mnie irytować. Do tego owijał jak Szekspir tematy seksu, że czułam się jakbym była w przedszkolu. Raz do niego pojechałam, do Wrocławia. Nie wspominam tego wypadu zbyt dobrze. Nie lubię być osaczana, przytłacza mnie to i czuje się źle, a tak właśnie było, ponadto każdy mój krok był oceniany,  bo się np. upiłam. Marian planował w nocy wiadomo co, nie myślcie sobie, dobrze o tym wiedziałam. Liczyłam na to, że jak pierwszy raz go zobaczę na żywo to coś zaiskrzy, będzie chemia i uda się to jakoś posklejać, no ale porażka, nic nie drgnęło. Jemu kuśka pewnie tak, moja pusia nie. Ja natomiast miałam włączony czat z Romkiem i starałam się, żeby nie zobaczył tych gorących fotek, które mi wysyłał. (Bo tak jak wspomniałam faceci uwielbiają wysyłać zdjęcia swojej nagiej kuśki bez żadnego powodu) Przyszedł czas pójścia spać i to była najbardziej żenująca chwila w moim życiu, dobrze że było ciemno i nie widział mojej zażenowanej miny, kiedy powiedziałam, że idę spać. I na tym zakończę, dla Waszego dobra. Nazajutrz wróciłam do domu i myślałam, że po tym spotkaniu będzie koniec, a to był początek. Właśnie wtedy padło jego miłosne wyznanie. Grzecznie odpowiedziałam, że nie jestem gotowa na związek, bo mam Pana Romka w głowie i żeby dał mi czas, zrozumiał. NIE MINAŁ MIESIĄC. A ja dowiedziałam się od koleżanki z roku, że Marian od początku znajomości ze mną leci na dwa fronty z laską z Tindera i jest zakochany. Ludzie, o ludzie, mózg rozjebany. Zaczęłam się śmiać, naprawdę śmiać, nawet przez chwilę nie było mi smutno. Byłam tylko wkurwiona, że facet, o którym bym pomyślała, że po prostu jest fajtłapą - okazał się typem ze złamanym kręgosłupem. I że ich na każdym kroku są setki. Oczywiście chciałam zakończyć tą znajomość z klasą, nie wyszło. Byłam kulturalna do momentu kiedy nie usłyszałam, że nie rozumiem sytuacji i to nie jego wina. No kurwa. Kulturalnie mnie chłopak usunął ze znajomych, a ja powiedziałam, że ma małą kuśkę. I tak skończyło się love story, byłam już zmęczona, wróciłam dziś do żony, yyy znaczy Romka...

Tak właśnie jest z nami, czuję to w kościach,

    
To już koniec bejbe wracam dziś do kolejnej dupy, którą zbajeruje i zostawię. Tym zgrabnym tekstem przejdziemy do mojej ulubionej postaci Romka, która jest ostatnio on top w mojej historii miłosno, łożkowo, życiowo, rozstaniowo i jeszcze jakieś inne owo. Nie uwierzycie, ale po moim ostatnim wpisie, o wyczynach Szanownego Romka nagle chłopok się ogarnął. Też byłam w szoku. Hmm ile to trwało? Właśnie sprawdziłam kiedy wrzuciłam ostatni wpis i o Matko Jedyna, bo ponad miesiąc XD Nowy rekord. Ja natomiast po ostatnim wylaniu swoich żali trochę się zdystansowałam i nie robiłam sobie jakiś złudnych nadziei, że może Romek próbuje zoperować sobie  kręgosłup, podczas jednej z rozmów, powiedziałam mu szczerze co sądzę o jego zagrywkach, a ostatni przyjazd na film skończył się jakimiś nad wyraz emocjonalnymi wstawkami, przytulankami. Ja cały czas w szoku. Coś mi to śmierdziało, ale nic nie mówiłam, nie zapeszam. No i bang. Tydzień temu sprawdziłam sobie Tarota na najbliższe dni dla Wodnika (on ma taki sam znak zodiaku), a tam jak byk wypisane, inaczej być nie chce KONIEC ROMANSÓW, albo dupa z robotą. A, że moja kariera nabrała tępa i wszystko idzie po mojej myśli, to tylko czekałam. Czułam to kurwa w kościach, że będzie coś nie tak. No i sobie wywróżyłam, Dzisiaj, drugi dzień okresu, wkurwiona jak osa, siedzę w pracy i dostaje wiadomość "Poznałem kogoś". Jakbym dostała w twarz. I chociaż spodziewałam się, że nic nie może wiecznie trwać, ba nawet nie uroniłam łzy. Poczułam się pusta, wkurwiona, zażenowana i zawiedziona, chyba najbardziej zawiedziona. Mieliśmy w najbliższym czasie iść razem na imprezę, o której rozmawialiśmy jakoś 1,5tyg temu. I nagle bum tararara, mówię Ci nara. Nagle zostałam sama, rozpętał burzę, po której będę sprzątać tygodniami. A najgorsze jest to, że wiem, że wróci, wróci jak tylko się znudzi. Jesteśmy zbyt podobni do siebie. Dlatego moja ostatnia wiadomość brzmiała "Powodzenia, tylko nie pisz jak nie wyjdzie i będzie Ci się chciało bzykać". Boje się, że nie tylko skrzywdził mnie, ale skrzywdzi kolejną i kolejną, bo tym razem różnica jest tylko taka, że mi o tym powiedział, a wcześniej po prostu znikał niczego nie wyjaśniając, a później wracał, zawsze wraca, bo jest nie tylko typem ze złamanym kręgosłupem, ale też typem bumerangiem, a  ja jestem przez niego w Klubie Idiotek.

    Podsumowując, chciałam napisać coś dłuższego i sensownego, ale jak nagle to wszystko z siebie wyrzuciłam, to myślę, że morał sam się nasuwa - dla mnie jest inny, dla Was będzie inny. Pamiętajcie, nie mówię, że dobrych chłopaków już nie ma. Po prostu mi ostatnio ciężko na takich trafić. Ale spoko, ja i inne Koleżanki Idiotki nie poddajemy się i będziemy szukać dalej!

Trzymajcie się ciepło i nie dajcie się robić w siusiaka, bo potem będziecie musieli zrobić reset na smutno, jak ja dzisiaj.

A na dole podrzucam moją propozycję muzyczną na dzisiejszy wieczór :)

https://www.youtube.com/watch?v=zU2ZWYWMr_0

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wywołana do odpowiedzi

W końcu. miłość.

Karma (NIE) wraca