kawa bez mleka, kobiety bez makijażu

(Z góry przepraszam za słownictwo)

Drogie Panie, nie gniewajcie się na mnie, ale po ostatnim wpisie (szeroki odbioru mnie zaskoczył) przyszła kolej na nas. Ostatnio pozwoliłam sobie skupić się głównie na męskiej części populacji, a w szczególności na ich wadach, ale nie martwcie się- oj nie, nie my je też posiadamy, może nawet więcej niż mężczyźni.
Zacznę od tego, że cechą, którą najbardziej cenie u mężczyzn jest ich szczerość i brak zawiści, fałszu(przynajmniej większość je posiada). Kiedy coś im nie pasuje walą sobie w ryj i idą dalej, bez plotek, bez mszczenia, "nie wyjebuja się", bo naprawdę się szanują
 ->http://ijuskowiak.blogspot.com/2016/11/szacunek-i-szacunek.html <-
A my?
Temat rzeka. Teraz wyjdzie na jaw jak nie lubię ludzi i nie toleruje większości zachowań społecznych. To nie jest tak, że są dobrzy i źli. Każdy z nas jest zły, ale każdy w różnym stopniu. Dlatego skupie się na części kobiet, które wg. mnie po prostu są bardziej...pojebane? Od reszty.
Zarzucicie mi, że co ja sobie myślę? Za kogo sie uważam? Że taka nie jestem? Nie postąpilam tak nigdy? -Owszem, postąpilam. Przyznaję się,  bo każdy człowiek popełnia błędy, ale najważniejsze jest to, żeby wyciągać z nich wnioski i starać się ich nie powielać.
Jestesmy przesiąknięte jadem od urodzenia, po prostu jego natężenie jest inne. Już od czasów prehistorycznych kobiety musiały ze sobą rywalizować o partnera, który jest lepszy. Stąd wzięła się zazdrość, stad wzięła się zemsta. Skądś przecież zaczerpnięte stwierdzenie, iż zemsta to kobieta. No cóż drogie Panie, jesteśmy różne nie ma co tu dyskutować. Kto jak nie my potrafi się mścic i niszczyć wszystko co stanie na naszej drodze. Czasami to jest wręcz śmieszne i kochane - mężczyzn to śmieszny, bo żeby "zemścić" się na jednym z nich, bądź też sprowokować go do czegoś uderzamy również w jego Bogu ducha winnych kolegów, potem dziwicie się, że cisną z was przysłowiową beke. No ale przecież nie możemy odpuścić, mamy to we krwi. Czy naszym celem do destrukcji byłby facet, czy inna kobieta to nie ma znaczenia, zamysł jest jeden- zniszczyć ich.
Kolejnym śmiesznym aspektem jest to nasze "wyjebywanie", najczęściej przyjaciół, bliższych znajomych dla świeżo poznanego chłopaka, albo osoby, na którą tak naprawdę nie wiemy czy możemy liczyć, w niczym nam nigdy nie pomogła, ale ogólnie to fajnie mi się z nią piję- to (za przeproszeniem) chuj, pójdę z nią. Aż mnie skręca, to moja pięta Achillesa. Nienawidzę w ludziach, nie ważne czy to kobiety, czy mężczyźni (chociaż częściej kobiety) takiego zachowania. Brak jakiegokolwiek szacunku do drugiej osoby, taktu, a wręcz tupet i po prostu głupota, dlaczego ? Bo jak trwoga to do Boga- wraca się z krzywą mina na stare śmieci w nadziei, że po raz kolejny zostaną nam odpuszczone grzechy.
I na końcu. To akurat jest prawdziwie śmieszne zachowanie, a mianowicie te nasze plotki, a bardziej dosadnie obrabianie dupy. Słodzenie sobie wzajemnie, jak to mówią smieszkowanie, a jak jedna z osób wyjdzie z pokoju to jazda z wyzwiskami, epitetami i żalami jak to ta druga osoba nas nie wkurwia. A potem znowu to samo, wielkie psiapsie, żeby przy kolejni okazji obrzucic kogoś mięsem za plecami. Jest to śmieszne, ale najbardziej irytujące kiedy zwracasz komuś uwagę, a ona/on dalej robi to samo. Jak to mówią fałszywy uśmiech Judy, dlatego za ta szczerość i brak takiej cechy jaka my posiadamy szanuje mężczyzn.

Miałam się uczyć, ale ciekawszym zajęciem było dokończenie tego posta.
P.S. Dziewczyny nie spinajcie tyłków i kiedy to przeczytacie podejdźcie do siebie z dystansem, bo może rzeczywiście was te aspekty nie dotyczą (jak napisałam każdy jest w innym stopniu zły), ale może mialyscie okazję być świadkiem takiej sytuacji. Dlatego z uśmiechem na twarzy zakończcie ten dzień- bez makijażu, stanika i w ulubionych dresach,  z kubkiem kawy z mlekiem i z cukrem.


-> A tutaj ode mnie kawałek czegoś nad czym pracuje. Czekam na priv!

Francja, nie wiem który to już rok.  Wiem za to, która godzina, parę chwil po jedenastej. Mieszkam tu dłużej niż bym sobie życzyła. Gra w tej zapyziałej restauracji z dnia na dzień powoduje u mnie coraz silniejszy ból głowy. Gra… Wypowiadam kilka zdań w rytm ckliwej melodii orkiestry, więc czy można nazwać to grą? Uważa tak pewnie większość „artystów”, ale nie ja. Opary dymu papierosów unoszą się w tym ciasnym pomieszczeniu, ludzi ubywa, ale powietrze tylko gęstnieje.
Skończyłam. Moja praca na dziś dobiegła końca, jednak myśl, ze wrócę tu jutro punkt siódma, przyprawia mnie o mdłości.
-To co zwykle?- barman zawsze trafia w dziesiątkę.
-Dzisiaj z lodem.- Whisky z lodem oczywiście. Alkohol to jedyne co udało się właścicielowi tej dziury. Co wieczór obiecuję sobie, że wypije tylko jedną kolejkę, przecież jestem kobietą, a kobiecie nie przystoi zalewać się w trupa. Cóż, ze szklanka w dłoni podchodzę do okna. Noc w Paryżu, z punktu widzenia tego miejsca jest jak przygnębiająca wizja autodestrukcji.
Mój napój skończył się, nie ma sensu tkwić dalej w mym miejscu pracy, więc wychodzę. O tak, zapach tego miasta może odurzyć. Zakładam tylko letni płaszcz, bo noce bywają duszne i ciepłe, chociaż one. Przyzwyczaiłam się już. Smród biedniejszych dzielnic dzisiaj wyjątkowo wybija się na pierwszy plan, nie umniejsza to jednak pozostałym zapachom. Drogie perfumy, francuskie jedzenie, ten sam dym papierosów, a przede wszystkim, to co charakteryzuje noce w Paryżu- zapach pożądania. Tak, Paryż nocą różni się od tego który oglądamy w dzień.
Poprawiam kapelusz, jak co noc martwię się o szpilki, żeby ich nie połamać rzecz jasna i ruszam, samotna dama przez ulicę mojego prywatnego raju. Boże, naprawdę zaczęłam w to wierzyć? Chyba zgłupiałam do reszty, dlaczego nazywam to rajem? Powinnam krótko i wyraźnie wykrzyczeć, że to jeden wielki burdel. Och głupcy, Ci którzy wierzycie w to miasto. Legendy o mieście miłości kończą się kiedy przekroczysz chociaż jedną z wąskich uliczek.
Cholera. Na moje nieszczęście muszę przechodzić jedną z nich co noc.
-Uszanowanie drogiej damie, ależ czy nie potrzebuje Panna towarzystwa?
-Nie dziś.-próbuję zbyć natręta jak najszybciej.- Proszę iść do restauracji za rogiem, na pewno znajdzie się tam towarzyszka nocy dla Pana.
Nie tylko tam, na każdym kroku znajdzie się panna chętna na każdą noc, za każdą cenę. Kiedy oddalam się od napotkanego dżentelmena znowu nachodzi mnie uczucie pogardy dla samej siebie, choć wcale nie jestem jedną z tych „dam”. O nie, to że pracuję w obskurnym lokalu nie oznacza, że potrafię tylko tanio się sprzedać. Za bardzo utożsamiam się z tym miejscem… Boję się, że pochłonęło mnie na dobre i nie wrócę już do domu. Jednak jak szybko ta myśl przychodzi, tak szybko odchodzi. –Pospiesz się!- mówię do siebie wciąż idąc, jeszcze tylko kawałek i będę mogła zrzucić to ubranie, które i tak już na wskroś przesiąknęło tym powietrzem.
 O tak, mijam mój ulubiony obrazek. Para zakochanych, cudownie, w dodatku turyści. Dziwne, czasy mamy biedne, a ludzie i tak podróżują.  Głupie te lata, ludzie głupieją, ja głupieje. No, ale mimo wszystko to piękny widok, chyba są w podroży poślubnej, dostrzegam złote obrączki na palcach. Ach, jak oni na siebie patrzą, w każdym spojrzeniu cała gama uczuć. A ten ich uścisk dłoni? Jakby zaraz mieli się rozstać. Biedni, nie wiedzą co kryje to miejsce. Na szczęście minęłam ich i została mi tylko prosta droga do mojego skromnego mieszkanka. Powinnam się cieszyć, stać mnie na przyzwoite mieszkanie z widokiem na wieżę Eiffla, inni daliby się za nie pokroić, a ja patrzę na ten widok z pogardą.
Przekręcam zamek i otwieram drzwi. Wszędzie ciemno, więc zapalam świecę. Nie lubię ostrego światła, sama nie wiem dlaczego. Zrzucam płaszcz, zdejmuje szpilki i odkładam kapelusz w specjalnie przeznaczonym do tego miejscu. Kocham ubrania, kocham elegancję, modę, to chyba jedyna rzecz, która daje mi szczęście, a że jest w czym wybierać, pomimo skromnych funduszy, to pewnie jedyny argument, dla którego jeszcze nie strzeliłam sobie w łeb w tę ostatnią niedzielę. Moje ciało wędruje do łazienki, żeby rozpocząć codzienny rytuał. Patrzę w lustro i widzę twarz kobiety. Nie jest to stara kobieta, młoda dziewczyna, z lekko podkrążonymi oczyma. Cała ja. Podobno uchodzę za piękną i zmysłową damę, uznaję to za komplement, lecz nie nigdy nie wpadam w optymizm, przynajmniej od jakiegoś czasu. Maczam chusteczkę we wodzie i delikatnie pocieram ją mydłem, przykładam do twarzy i zmywam makijaż z całego dnia. Krok po kroku, wpierw oczy, potem usta, nie w innej kolejności. Po zmyciu makijażu widzę trochę więcej niedoskonałości, ale nie martwię się nimi od dawna. Włosy wypuszczam z upięcia i przeczesuję, długie, złote włosy, które niegdyś były moim największym atutem. Kiedy czynności w górnej strefie zostaną zakończone przechodzę do reszty, rozpinam tył sukienki i powoli zrzucam ją na ziemię. I tak oto stoję w pełnej okazałości. Hm, nic mi nie brakuje, odpowiednia figura, cera blada jak przystało na pannę z dobrego domu, a jednak cos jest nie tak. Kiedy już się napatrzę, odkręcam wodę i pozwalam napełnić się mojej prowizorystycznie zrobionej wannie. Wchodzę powoli i staram się zmyć z siebie to miasto, które nakłada na mnie swoją pelerynę jak tylko wychodzę z domu.
Po zakończeniu całego aktu wycieram się i zakładam szlafrok. Jedyna pamiątka po… szybko wychodzę z łazienki, biorę butelkę whisky i nalewam odrobinę do szklanki. Jeden łyk, drugi, trzeci. Oddycham z ulgą.

Ten wieczór różni się od wszystkich do tej pory, odkąd tu jestem pierwszy raz mam ochotę wrócić pamięcią do przeszłości. Z pod łóżka biorę pudełko, dość stare można powiedzieć jak jego właścicielka. Otwieram okno z widokiem na miasto, siadam w fotelu i upajam się nocą. 

.....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wywołana do odpowiedzi

W końcu. miłość.

Karma (NIE) wraca